środa, 2 kwietnia 2014

Prolog.



Było już ciemno kiedy zamierzałam iść do domu. Mimo częstego wracania o tej godzinie, zawsze miałam w sobie odrobinę strachu.

Założyłam kurtkę na ramiona, pożegnałam się z Megan i Jenny i ruszyłam w kierunku drzwi. Nie lubiłam odchodzić z tego miejsca, tylko tu mogłam oderwać się od życia codziennego. Tylko tu nikt mnie nie pytał o przeszłość ani o teraźniejszość. To był czas w którym nikt nie zadawał mi pytań i nie zmuszał do wygłoszenia morałów o tym jak postępuję.

 Założyłam słuchawki i pozwoliłam muzyce zająć moje myśli. Nagle coś mnie wyrwało z marzeń a ja w odskoku odwróciłam
 się z przerażeniem.

- Co do chol... - mimowolnie słowa uciekły mi z ust.

- Vivienne hej... spokojnie, prawie mnie uderzyłaś - powiedziała Jenny gdy moje serce prawie wyskoczyło z piersi - klucze. - pomachała mi plikiem kluczy przed oczami.

Fakt, byłam tak zajęta myślami, że nawet nie zwróciłam uwagi, że nie dostałabym się do domu.

- Dzięki - odpowiedziałam zmieszana.

- Jesteś pewna, że nie chcesz zostać u mnie?

- Nigdy nie zostaję, więc czemu miałabym zostać dzisiaj? - odpowiedziałam zbyt ostrzej niż zamierzałam.

- Jak chcesz, cześć - wkurzona odpowiedziała, odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę swojego domu.

Ostatnie czego mi było trzeba w tym momencie to kłótnia. Zdaje sobie sprawę, że zareagowałam za ostro, ale nie potrzebnie pytała. Wie jaki jest mój stosunek do zostawania na noc u niej. Nienawidziłam patrzenia na jej idealną rodzinę. 

40 minut później byłam już pod kamienicą. Na ławce jak zwykle siedziała Mandy z chłopakami - nienawidzę tej dziewczyny. Przyprawia mnie o mdłości.

 Co tydzień widzę ja z innym chłopakiem, pijaną i naćpaną. Co gorsza - widzę w niej siebie, stąd chyba ta nienawiść.

- Viv, siadaj, mam coś dla Ciebie! - powiedział Danny, kiedy oderwał się od ust Mandy i włożył rękę do kieszeni.

Nie mogę, muszę się powstrzymać, obiecałam sobie...

- Na górze.. - odchrząknęłam, bardziej szeptem.

I właśnie przegrałam.

Weszliśmy na górę, ku mojemu zdziwieniu wszyscy. Danny, Mandy, Patrick i Matt. Nigdy nie wiedziałam czemu Matt przebywa z tymi ludźmi.

 Nieśmiały, miły i dość przystojny, zdecydowanie nie pasujący do tej grupy ludzi.

- Tęskniłaś? - Patrick pociągnął mnie za rękę i szepnął do ucha.

- Nie! - wyrwałam się.

Kłamałam. Tęskniłam, ale nie mogłam mu tego pokazać.

- Pospiesz się Danny, czekam na kogoś. - kolejne kłamstwo, ale nie życzę sobie ich towarzystwa w domu.

Nie odpowiedział tylko sięgnął do kieszeni po czym wyjął kartę kredytową i biały proszek. Ułożył starannie 5 kresek, po czym każdy wciągnął po jednej. 

Odchyliłam głowę do tyły kiedy ohydny posmak spływał mi do gardła. Skrzywiłam się i wzięłam łyka wody.

- Możecie już iść! - powiedziałam chłodnym tonem.

Mandy spojrzała na mnie z wyższością i zaczęła iść w stronę drzwi, po czym słyszałam już tylko stukot jej obcasów na klatce. Zaraz po niej bez żadnego słowa, wszyscy wyszli, oprócz Dannego.

Patrzył na mnie machając woreczkiem przed moją twarzą.

- Ile? - spytałam.

- 40.- odparł.

- Mogę oddać w przyszłym tygodniu? - gdybym zapłaciła teraz, nie miałabym przez tydzień nawet 1 dolara.

- Wisisz już za działkę, pamiętasz? - kurwa. To zostaje z niczym. - Słuchaj Vivienne, ostatni raz. Czekam tydzień, góra półtora.

- Jasne, dzięki Dan. - wyrwałam woreczek z jego dłoni. Odwrócił się i wyszedł a ja szybko zakluczyłam za nim drzwi.

Usiadłam na podłodze i wysypałam trochę proszku na stole, po czym wciągnęłam kolejne dwie kreski. Oparłam się o fotel, odchyliłam głowę do tylu i zacisnęłam powieki. Po paru chwilach otworzyłam je, a w głowie poczułam nicość. To jest to. Tylko tego potrzebuję do zatrzymania moich myśli. Tylko to mnie uwalnia od wspomnień.

 Siedziałam w takiej pozycji całą noc, aż nad ranem zaczęłam lekko drżeć, ciało mi się pociło, serce waliło jak po biegu a oddech był cięższy niż zwykle. Znałam przyczynę. Głód. Wciągnęłam jedną kreskę a resztę odłożyłam do pudełka na biżuterię i schowałam go do komody.

Udałam się do kuchni i zapaliłam papierosa, wypuszczając dym w stronę okna. Po wyrzuceniu niedopałka przez okno poszłam do łazienki. Rozebrałam się, spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Wychudzona z zapadniętymi policzkami i okropnymi worami pod oczami. Nie chciałam tak wyglądać. Odwróciłam się szybko i weszłam do wanny.


_________________________________________________________________________


I jest prolog. Choć dla mnie jest on pierwszym rozdziałem w sumie.

Zapraszam do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zabraniam kopiowania treści bloga!