środa, 29 października 2014

8. Pójdziemy do mnie.

W przypadku pytań zapraszam:
http://ask.fm/vivienne_pl

___________________________________________________________________


Na początku byłam w takim szoku, że stałam bez ruchu i nie wiedziałam co zrobić. Kiedy on poruszył swoimi ustami, oprzytomniałam i zaczęłam odwzajemniać pocałunek.

Jego usta były miękkie. On był delikatny i czuły, zupełnie jakby się bał, że za chwilę się rozpadnę. Całowałam się już niezliczoną ilość razy, ale nigdy tak. Nikt nigdy nie zrobił tego z takim uczuciem. To było dla mnie nowe i bardzo przyjemne.

Zwykle wszystkie moje pocałunki były z pożądania, nie liczyło się nic więcej tylko jak najszybciej ściągnąć drugiej osobie ubrania.

Justin niepewnie wsunął mi język do ust a ja chętnie go przyjęłam. Położył mi jedną dłoń na policzku a drugą objął mnie w tali. Moje ciało jakby zostało zatrzymane. Nie mogłam ruszyć ani ręką, ani nogą. Mogłam tylko poruszać ustami i oddawać się tej chwili.

Kiedy Justin zaczął się ode mnie odsuwać bardzo powoli, mentalnie błagałam aby nie przestawał. Chciałam więcej. Chciałam dłużej tak się czuć.

Ostatni raz musnął swoimi ustami moje i oprał swoje czoło o moje, kciukiem gładząc mój policzek i szczękę. Uśmiechnął się a ja odwzajemniłam jego uśmiech. Przymknęłam oczy i szczerze cieszyłam się tą chwilą.

- Pierwszy raz widzę twój uśmiech. - szepnął prawie niesłyszalnie a ja otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

- Pierwszy raz coś sprawiło, że mam ochotę się uśmiechnąć. - odparłam.

To prawda, rzadko kiedy się uśmiecham. Nie lubię tego robić i nie mam powodów. Czasem myślę, że jestem inna od wszystkich, kiedy widzę na ulicy ludzi śmiejących się i szczęśliwych. Wtedy wyobrażam sobie, że ja też kiedyś taka będę. Szczęśliwa.

A potem wracam do rzeczywistości i zapominam o tym o czym myślałam kilka chwil wcześniej.

Szatyn odsunął się kilka kroków i wciąż się uśmiechając złapał mnie za rękę prowadząc na kanapę. Usiadł i posadził mnie blisko siebie, tak że głowę oparłam o jego ramię a nogi podkuliłam i oparłam o jego.

- Powiedz mi coś o sobie. - zdałam sobie sprawę, że praktycznie nic o nim nie wiem. A bardzo, bardzo chcę się dowiedzieć.

- Wychowałem się w Kanadzie. Przeprowadziłem się tutaj w wieku 19 lat. Do Kanady wracam tak często jak tylko mogę. Odwiedzam dziadków i mamę. Mój tata mieszka w Denver z nową żoną i dwójką dzieci. Rzuciłem szkołę w wieku 17 lat, zacząłem pracować i właściwie od tamtej pory jestem zdany na siebie.

- Ile twoje rodzeństwo ma lat? - spytałam spoglądając na niego.

- Jaxon 5 a Jazzy 7. - odparł.

- Jacy są? Jak to jest mieć rodzeństwo? - bałam się trochę wypytywać, ale zawsze mnie to ciekawiło.

- Nie wiem, widzę ich tylko na święta. Ojciec zamknął rozdział ze mną i moją mamą i otworzył nowy ze swoją nową rodziną. - rozumiem go i żałuje, że zaczęłam ten temat bo Justin coraz bardziej robił się nerwowy. - A ty? Masz rodzeństwo?

- Um.. Nie. - tak mi się wydaje. - Chcesz coś do picia? - musiałam jak najszybciej zmienić temat.

- Tak.. herbatę. - chłopak chyba zrozumiał, że ten temat nie jest dla mnie zbyt wygodny.

Podczas robienia herbaty zapaliłam papierosa i delektowałam się dymem, który przenikał mi do płuc, kiedy ktoś mi przerwał.

- Przypomnij, ile masz lat?

- Siedemnaście. - wypuściłam dym z ust.

- Od kiedy palisz? - czyli wróciliśmy do ciekawskiego Justina.

- Jakieś 4-5 lat. - chyba się zdziwił, bo aż otworzył usta.

- A dragi? Czemu zaczęłaś? - chyba sobie żartuje.

- Nie ważne. - na szczęście uratowała mnie woda parująca z czajnika. - Herbata gotowa.

Zalałam dwa kubki i zaniosłam do pokoju, stawiając na stole. Kiedy zamierzałam usiąść na kanapie, poczułam jak chłopak ciągnie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę.

- Daj sobie pomóc. - i znów to poczułam. Jego usta na moich. Nie zastanawiałam się ani chwili, od razu odwzajemniając pocałunek. Oderwał się ode mnie i jak poprzednio oparł swoje czoło o moje. Nic nie mówił tylko spoglądał raz w moje oczy, raz na usta. Postanowiłam tym razem ja zainicjować pocałunek i po chwili wpiłam się w jego wargi.

Zarzuciłam rękę na jego kark, tym samym przybliżając go jeszcze bliżej siebie, jeśli to w ogóle możliwe. Chciałam więcej, chciałam poczuć go więcej, ale kiedy o tym myślałam on oddalił się ode mnie.

- Uśmiechaj się więcej. - szepnął w moje usta, żeby za chwilę znowu je połączyć. - Do zobaczenia Vivien. - znów szepnął w moje usta, chwilę potem całując jeszcze moje czoło i wychodząc z mieszkania.

Zostając w tej pozycji jeszcze jakiś czas odtwarzałam w głowie ciągle i ciągle jego pocałunek. Wyobrażałam sobie jego wargi, to jak szeptał i jak gładził mój policzek. 

Zrozumiałam, że ktoś taki jak on był mi potrzebny w życiu. On sprawia, że nie myślę o głodzie, on sprawia że się  uśmiecham i chcę tego więcej.

Skierowałam się do kuchni i zrobiłam tosty. Wciąż musiałam sobie przypominać, że muszę jeść, choć wcale nie chciałam. Po skończeniu chciałam wziąć kąpiel, ale drogę do łazienki przerwał mi dzwoniący telefon. 

Wiedziałam, że to on. Czułam to, więc z wielką chęcią rzuciłam się w stronę urządzenia, szybko odbierając nie patrząc nawet na ekran.

- Tak? - spytałam z nadzieją w głosie.

- Witaj, Vivienne. - po rozpoznaniu głosu szybko sprawdziłam, czy to rzeczywiście ona i skarciłam się w myślach, że byłam tak lekkomyślna nie sprawdzając przed odebraniem. Jeszcze wtedy miałabym szanse nie odbierać, teraz niestety nie muszę słuchać jej głos.

- Co chcesz? - warknęłam. Czego ona chce ode mnie jeszcze? Zrozumiałam ostatnim razem, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

- Pamiętasz, że masz tydzień na wyprowadzkę? - tylko tydzień? To już tyle minęło?

- I co mam zrobić? Na ulicy spać? - chyba dopiero do mnie dotarło, że za tydzień będę bezdomna.

- Miałaś miesiąc Vivienne. Wystarczyły chęci do pracy i zarobienia, ale skoro jesteś takim nieudacznikiem, że nawet wiedząc że zostajesz bez dachu nad głową nie potrafiłaś tego zrobić to teraz masz problem, który nie dotyczy mnie. Powodzenia. - dodała rozłączając się.

Nikt nie będzie mi mówił, że jestem nieudacznikiem a już na pewno nie ona. Kiedy uznałam ten dzień za cudownie spędzony, oczywiście musiała spieprzyć mi jego resztę.

Czy ona nie ma sumienia? Ja nawet nie mam znajomych u których mogę zostać te kilka dni.
Musiałam zająć czymś myśli, bo coraz bardziej byłam roztrzęsiona a wiedziałam, że tego co mi trzeba nie zdobędę.

Nalałam wody do wanny i rozebrałam się do naga, omijając lustro.

Leżąc w wannie nie mogłam się na niczym skupić. Byłam na cholernym głodzie i nie wiedziałam co zrobić, aby te męki się skończyły.

Zaczęłam drapać skórę, wrzeszczeć i zrzucać wszystkie produkty, które znajdowały się na wannie.

Jak najszybciej się umyłam i ubrałam, następnie wyszłam z domu, zabierając potrzebne rzeczy i zamykając drzwi. Musiałam wyjść, nawet nie wiem gdzie szłam, po prostu przed siebie. Jedyną deską ratunku był Dan, ale wiedziałam że nie mogłam do niego zadzwonić a tym bardziej pójść. Nie po tym co mi robi.

Nie wiem nawet ile szłam, ale niedaleko zauważyłam ławkę. Usiadłam na niej, podkuliłam nogi i zaczęłam się trząść. Tak jak trzeba mi było dragów, tak nie mogłam normalnie już oddychać.

Kątem oka zauważyłam, że ktoś siada obok mnie i kładzie mi dłoń na plecach.

- Dobrze się czujesz? - usłyszałam po prawej stronie.

Podniosłam głowę i spojrzałam na osobę, która do mnie mówiła i której głos był mi tak dobrze znany. Patrick.

- Wyglądam jak bym się dobrze czuła? - wycedziłam przez zęby.

- Co jest? - zmarszczył brwi.

- To co zwykle. - spuściłam wzrok.

Mimo wszystko myślę, że dalej coś do niego czuję. Myślałam, że pocałunek z Justinem coś odmienił, ale po zobaczeniu Patricka wszystko wróciło.

- Chodź. - złapał mnie za rękę podnosząc z ławki i skierował się w stronę wyjścia z alejki.

- Gdzie mnie prowadzisz? - nie opierałam się, mimo że nie wiedziałam gdzie idę.

- Pójdziemy do mnie. - przybliżył się i objął mnie w talii. - Pomogę Ci. - wyszeptał do ucha.

Wiedziałam o co mu chodzi i byłam cholernie uradowana, że coś wezmę. 

Szliśmy w ciszy, czasem spoglądając na siebie. Patrick wciąż trzymał rękę na mojej talii a ja w pewnym momencie miałam wrażenie, że ktoś nam się przygląda. Po obejrzeniu się nie zobaczyłam nikogo, ale wciąż miałam wrażenie że jestem obserwowana.

Po około 20 minutach dotarliśmy pod chłopaka dom. Budynek, w którym mieszkał był dwupiętrowy. Byłam tam tyle razy, że mogłabym chodzić po pomieszczeniach z zamkniętymi oczami.

Wiedziałam, że jest sam. Zawsze jak mnie przyprowadzał był sam, tylko teraz dodatkowo miałam świadomość, że gdzieś tam czeka na niego narzeczona i dziecko.

Czy miałam wyrzuty sumienia? Po części tak, ale to on powinien je mieć. Ja nie robię nic złego prawda? To on zaliczał mnie a teraz Megan. Nie czuję się z tym źle. Czuje się źle z tym, że on mnie oszukał.

Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do salonu. Jego salon był takiej wielkości jak moje całe mieszkanie. Pod jedną ścianą stół wielki narożnik, na środku stolik, na przeciwko kominek a nad nim plazmowy telewizor.

Z boku znajdował się kredens na całą ścianę a z drugiej strony było wejście do jadalni łączonej z kuchnią.

- Poczekaj chwilę. - siadłam wygodnie na kanapie i czekałam. Dobrze wiedziałam na co czekam.
I nie musiałam długo czekać, bo Patrick chwile później z uśmieszkiem na ustach wszedł do salonu i usiadł obok mnie.

- Co masz? - spytałam na wstępie.

- Tęskniłaś za mną? - przesunął wierzchem dłoni po moim ramieniu i odgarnął włosy na drugą stronę, aby pocałować mnie w szyję.

- Też chcesz coś w zamian? - nie opierałam się jego dotykowi. Znałam go.

- Też? - odchylił głowę i spojrzał na mnie unosząc brwi.

- Nie, nic. - czemu ja nie myślę zanim coś powiem?

Widocznie on też nie chciał ciągnąć tego tematu, bo uśmiechnął się i wyciągnął woreczek z kieszeni jeansów. Pomachał nim przede mną, po czym wysypał na stół i kartą kredytową, która leżała obok ułożył cztery kreski.

- Panie pierwsze. - wskazał ręką stolik, podając mi banknot 50 dolarowy, który od razu zrulowałam.
Wciągnęłam jedną kreskę i podałam mu banknot, odchylając głowę do tylu i pociągając nosem. Za chwile chłopak zrobił to samo co ja.

Czułam się dobrze zaspokojona, ale to mi nie wystarczyło. Zabrałam od niego banknot i wciągnęłam drugą kreskę robiąc to samo co przed chwilą.

Patrick tylko patrzył i uśmiechnął się.

- Smakuje? - wyszczerzył zęby i sam wciągnął drugą kreskę.

- Cholernie, chce więcej. - chciałam sięgnąć po woreczek, który położył na stole, ale mi to uniemożliwił.

- Nie tak szybko. - zaśmiał się a ja wstałam z kanapy i skierowałam się do kuchni po coś do picia. Chłopak wstał zaraz za mną i podążył moim śladem co chwile się śmiejąc.

- Co masz do picia? - spytałam otwierając lodówkę.

- Piwo. - przejechałam wzrokiem po półkach i wyjęłam dwie butelki piwa. Jedną podałam Patrickowi, który szybko otworzył i wypił połowę. Ja również zaczęłam pić i delektowałam się smakiem.

Czułam się naprawdę dobrze. Mogłabym żyć już tak przez cały czas.

Patrick przybliżył się do mnie uśmiechając cwaniacko i nawet nie wiem kiedy wpił się w moje usta. Ten pocałunek był taki, jak go zapamiętałam. Ten był szybki i mocny, tylko i wyłącznie z pożądania. Całkiem inny niż ten z Justinem.

Niestety moje hormony wzięły górę i już chwilę potem chciałam dominować. Wplątałam palce w jego włosy i pogłębiłam pocałunek. Chwilę potem oderwałam swoje usta od jego biorąc głęboki oddech.

- Co z Megan? - wydyszałam ściągając mu t-shirt przez głowę.

- Nie martw się o nią. - złapał mnie za uda i podniósł tak, że oplotłam jego biodra swoimi nogami. 

Posadził mnie na wyspie kuchennej i zaczął całować moją szyję. 

Niedługo potem byliśmy już bez ubrań a Patrick przejmował kontrolę co chwilę sapiąc mi do ucha.



_______________________________________________________

Myślałam, że nie uda mi się dziś dodać, ale jednak się udało ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zabraniam kopiowania treści bloga!