poniedziałek, 22 grudnia 2014

12. Dobrze się czujesz? - część II.

W przypadku pytań, zapraszam:

____________________________________________________________________________

Część II.

Wzięłam kolejne 2 tabletki bo znowu zaczęłam odczuwać okropny ból w żebrach. Minęło jakieś 3 godziny od wyjścia Justina a ja w tym czasie bezczynnie leżałam w łóżku. Nie zasnęłam, oczywiście. 

Na prawdę polubiłam tego chłopaka. Wydawał mi się ułożony, grzeczny, pomocny. Cholera, przecież załatwił mi mieszkanie.

Kto normalny daje na miesiąc mieszkanie obcemu człowiekowi. Sęk w tym, że przez ten pobyt co tu jestem zdążyłam bardziej przywyknąć niż do poprzedniej nory, w której musiałam mieszkać. 

Fakt, nie ma porównania to z tamtym, ale może chodzi też o to jak znalazłam się tam a jak tu. Zależy od człowieka. Musiałam coś z sobą zrobić. Musiałam zacząć żyć. Normalnie żyć.

Wiedziałam, że nie przestanę ćpać od tak, ale ten chłopak pokazał mi jako jedyny, że to nie jest dobre. Nie jest dobre, że powoli umieram. Chciałam być zdeterminowana, wziąć się w garść i być normalnym człowiekiem. Jak inni.

Nie chciałam być sama w mieszkaniu, więc odnalazłam telefon i wybrałam numer Megan.
Po trzecim sygnale wciąż panowała cisza i już miałam się rozłączyć kiedy usłyszałam jej głos.

- H-Halo? 

- Hej, tu Vivien. - powiedziałam niepewnym głosem.

Właściwie nie odzywałyśmy się od tego zdarzenia w barze i nie chodzi o głupią kłótnie o chłopaka. Miałam gorsze rzeczy na głowie.

- Tak, w-wiem. Coś, coś się stało? - wydyszała. 

Na początku myślałam, że biegnie, ale szybko doszłam do innego wniosku słysząc w tle stłumione westchniecie.

- Zadzwoń jak będziesz mogła. - jak najszybciej się rozłączyłam.

Pomijając już to, że ona właśnie uprawiała sex i odebrała telefon, zdałam sobie sprawę że Patrick całkowicie zniknął z mojego życia.

Wiem, że nie dawno mówiłam co innego. Myślałam, że traktuje mnie tak jak trzeba, może dlatego tak bardzo chciałam jego bliskości i myślałam, że to coś więcej.

Ale chłopak tak się nie zachowuje. A ja nie jestem popychadłem. 

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chodziłam z kąta w kąt i zaczynałam wariować. Znałam sposób na odreagowanie, na uspokojenie, ale nie chciałam tego robić. Chciałam pokazać Justinowi, że potrafię, że nie jestem tylko ćpunką a kimś więcej. Kimś kto może stać się wartościowy.

Spaliłam chyba pół paczki papierosów, które znalazłam w torbie. Nie wiem skąd się tam wzięły, ale wiedziałam, że mnie ratują w jakimś minimalnym stopniu.

Pomyślałam o Jennie. Tak na prawdę miałyśmy kiedyś niezły kontakt, ale Jen była spokojna, ułożona, grzeczna. Całkowite przeciwieństwo mnie. Nie chodziła na imprezy, nie piła, nie ćpała i miała chłopaka w pulowerku z wysoką średnią i planami na przyszłość.

Z Jenną spotykałam się tylko w towarzystwie Megan. Czasem wydawało mi się że Meg boi się, że sprowadzę Jen na złą  drogę, co było bzdurą bo nigdy nie namawiałam nikogo do niczego.

Dzień dłużył mi się strasznie. Zjadłam resztę pizzy i większość czasu przeleżałam w łóżku. Nie chciałam być sama.

Zastanawiałam się czy napisać do Justina. Obawiałam się tego, że nie będzie chciał. Zwlekałam z wysłaniem mu wiadomości, ale w którymś momencie nie wytrzymałam i zapytałam czy przyjdzie. Odpisał po ok 20 minutach, że dziś nie może.

W porządku, przecież miał swoje życie i to rozumiałam. Rozumiałam prawda?

Zasnęłam dobrze po północy. Nie wzięłam już nic. Miałam już tylko na jeden raz, ale nie wzięłam. Byłam z siebie dumna.

...

Obudziłam się nad ranem zlana potem, z przyspieszonym oddechem i z tragicznie bolącym ciałem. Znowu koszmar, albo wspomnienie.

Nie wiedziałam. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie pamiętałam co mi się śniło, ale byłam równie przerażona.

Odnalazłam telefon i zerknęłam na godzinę. Było kilka minut po 5 rano. Nie chciałam już spać. A właściwie to bałam się znowu zasnąć. Bałam się wspomnień i tego, że jestem sama.

Odkryłam kołdrę i chciałam się podnieść, ale ból w okolicy podbrzusza był zbyt wielki, więc z powrotem opadłam na łóżko. Poczułam ciepło między nogami i spojrzałam w dół. Na prześcieradle widniało trochę krwi. 

Pomyślałam, że to okres, ale przerażał mnie ból. Nigdy tak nie boli, 

Chciałam do kogoś zadzwonić, chciałam poprosić o pomoc, ale nie miałam do kogo.

Megan miała sama oddzwonić, ale tego nie zrobiła, więc nie będę znowu wydzwaniać. Kolejną osobą, którą mogłam poprosić o pomoc był Justin, ale on też nie mógł przyjść, więc nie będę się narzucać. Poradzę sobie prawda?

Po około pół godzinie kręcenia się na łóżku, zwijania z bólu, nie wytrzymywałam. Ból nie ustępował a ja czułam że jestem coraz słabsza i bezsilna.

Z wielkim trudem podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki. W wannie przeleżałam jakąś godzinę, ból trochę się zmniejszył, ale dalej bolało w cholerę. Nie leciała mi krew, ale dalej nie wiem co się stało.

Ubrałam się szybko i wzięłam ostatnie tabletki przeciw bólowe jakie były w opakowaniu. 

Wyrzuciłam pościel i położyłam się z powrotem. Ból dalej towarzyszył, ale mniejszy.
Chyba zasnęłam, albo zemdlałam.

...

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Byłam wściekła, bo we śnie mnie nie bolało a w tamtej chwili znowu zaczęło. Czy ja umieram?

Pukanie do drzwi przerodziło się w silne uderzanie, ale ja nie miałam siły się odezwać a już na pewno nie wstać i otworzyć. Czy drzwi były zamknięte w ogóle?

W pewnym momencie do pokoju wbiegł Justin. Co on tu robi? 

- Nie słyszałaś, ze pukam? - warknął.

Uchyliłam usta żeby powiedzieć, że słyszałam, ale żadne słowo nie wyszło z moich ust poza jękiem. Dodatkowo miałam sucho w ustach.

- Co się stało? - chłopak podszedł do mnie i przyłożył dłoń do mojego czoła. - Jesteś cała rozpalona.

Co? Ja umierałam a on mówił takie rzeczy? Wcale nie byłam.

- Masz gorączkę. Boli Cię coś jeszcze? - oh, gorączka. Byłam tak słaba, że nie wiedziałam co się dzieje i pomyślałam o jednym. Brawo.

- Brzuch. - ledwo udało mi się wymówić to słowo.

- Nie podoba mi się to. Nie wygląda na zwykłe przeziębienie. - szatyn mruknął jakby bardziej do siebie. - Dasz radę wstać?

Zaprzeczyłam głową, bo nie sądzę żebym była w stanie odpowiedzieć.

Nie wiedziałam co się dzieje. Albo zasnęłam, albo umarłam. 

Obudziłam się przez zapach leków. Przez zapach szpitala. Co mi się stało?



_________________________________________________________________________________

Druga część też krótka, ale za to mogę powiedzieć, że kończę już następny rozdział, który pojawi się jutro bądź w wigilię ;)

4 komentarze:

  1. o mój boże... poroniła. Rozdział świetny! Czekam na następny, już nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będzie dziś wieczorem, albo jutro w południe ;)

      Usuń
  2. Druga część zdecydowanie bardziej mi się podoba, chociaż martwię się o Viv. Dziękuję za rozdział o za to, że zamierzasz tak szybko dodać kolejny :) @newyorkismy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też bardziej podoba się część druga, tak to jest. Pierwszą pisałam bo chciałam już jak najszybciej dodać, a drugi bo miałam ochotę, a różnica jak dla mnie jest ogromna;)

      Usuń

Zabraniam kopiowania treści bloga!