niedziela, 23 listopada 2014

11. Nie chcę być sama.

W przypadku pytań, zapraszam:
http://ask.fm/vivienne_pl

____________________________________________________________________________


Czas w towarzystwie Justina mijał mi przyjemnie, ale za szybko. Od jakiś 2 godzin siedzieliśmy na puchatym dywanie, oparci o kanapę oglądając durne reality show w telewizji. Za każdym razem kiedy się śmiał, odwracałam głowę w jego stronę i patrzyłam. Sprawiało mi to przyjemność i nie chciałam aby się kończyło.

Z drugiej jednak strony coś mi nie pasowało. Może byłam po prostu zbyt podejrzliwa, ale nikt nigdy nie był dla mnie taki miły, bez interesowny i swobodny. Być może przesadzałam, ale byłam przyzwyczajona do innych stosunków między chłopakiem a dziewczyną.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale mi to nie przeszkadzało.

- Patrzysz się. - szatyn się uśmiechnął dalej skierowany w stronę telewizora.

- Zastanawiam się jak to możliwe, że taki mądry facet ogląda takie gówno. - odparłam.

Chłopak odrzucił głowę do tyłu śmiejąc się jeszcze bardziej a ja przyglądałam się temu widokowi.

- Nie wierze. Ty umiesz żartować? - puścił mi oczko wciąż się śmiejąc.

Odpowiedziałam szybkim i lekkim uśmiechem, w tym czasie usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości. Justin odczytał szybko i schował telefon do kieszeni.

- Muszę się zbierać. - wstał podając mi rękę, abym również się podniosła. - Do zobaczenia. - dał mi buziaka w policzek, odwrócił się, ubrał kurtkę i buty i wyszedł.

Zostałam sama. Zaczęłam przemieszczać się po wszystkich pomieszczeniach, dokładnie je oglądając i dotykając po szczególnych rzeczy. Odkryłam, że lodówka jest pełna i wszystkie potrzebne rzeczy w łazience też znajdowały się na swoich miejscach.

Dlaczego to zrobił? Dlaczego zupełnie obca mi osoba podarowała mi na miesiąc mieszkanie? No bo jakby nie patrzeć, w jakimś stopniu przez miesiąc mieszkanie jest moje prawda?

Po zwiedzaniu, umyciu się i działce, położyłam się na wielkim łóżku. Wiedziałam, że nie zasnę, ale nie miałam nic innego do roboty.

Nie wiem ile leżałam, minutę, pięć, godzinę. W końcu udało mi się zasnąć.

Obudził mnie dzwonek telefonu. Podniosłam się spojrzałam na zegarek który wskazywał 15:06. Musiałam zasnąć nad ranem i spać do tej pory. Odszukawszy komórkę, odebrałam nie patrząc kto to.

- Wiesz jak bardzo nie lubię gdy kogoś odwiedzam a jego nie ma w domu? - usłyszałam warczenie Dana do słuchawki.

Nie wiedziałam co robić. Nie mogłam mu powiedzieć gdzie jestem. On nie mógł tu przyjść. Jakby zobaczył warunki w jakich teraz mieszkałam, przychodziłby codziennie.

Myślałam, że dał sobie spokój. Dostał czego chciał - moje ciało. Co więcej mogłam zrobić?

- Wyprowadziłam się. - postanowiłam powiedzieć prawdę.

- Och, serio? To kurwa wiem, dzięki twoim jebanym sąsiadom. Gdzie? - przestraszyłam się tonu jakiego użył. To nie zapowiadało się dobrze.

Milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić.

- Głucha jesteś? Gdzie jesteś do kurwy? - krzyknął.

- Czego ode mnie chcesz? - w końcu zmusiłam się do zadania tego pytania.

- Ciągle tego samego, ostatni raz pytam gdzie kurwa jesteś? - był wściekły i zaczęłam się bać.

- Sama do Ciebie przyjdę. - rozłączyłam się.

Wiedziałam, doskonale wiedziałam że ta wizyta do przyjemnych zaliczać się nie będzie, ale nie wiedziałam co mam robić. Nie mogłam dopuścić, aby zdemolował mieszkanie i zabrał wszystkie wartościowe rzeczy.

Takie jest moje życie i pewnie zasługuję na to wszystko co Dan dla mnie przygotował.

...

Stojąc już pod jego domem jakieś 2 godziny później bałam się wejść. Nie wiedziałam co zastanę i czy w ogóle z niego wyjdę. Czy to musiało tak wyglądać?

Zrobiłam krok do przodu w tym samym momencie, w którym otworzyły się drzwi. Mój koszmar się zaczyna.

- Wchodź. - Dan otworzył szerzej drzwi, żebym mogła przejść.

Niepewnie przeszłam przez próg. Na prawdę się bałam i dopiero w tamtym momencie doszło do mnie dlaczego w ogóle tam poszłam. Czy jeśli bym się ukryła i nie odbierała telefonu znalazł by mnie?

Oczywiście, że tak. Poszłam po to żeby było łagodniej. Jak bym się ukryła a on by mnie znalazł, nie wiem czy bym to przeżyła fizycznie, bo psychicznie by mnie wykończył. Już to robił.
Stanęłam przed salonem i czekałam. Czekałam co się stanie.

...

Była już noc kiedy leżałam w domu pod kołdrą, leciały mi łzy. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz płakałam. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz ktoś mnie tam sponiewierał, zniszczył i wyrzucił.

Co ja wygaduję, ciągle ktoś to robi. Tylko nie z taką siłą.

Wizyta u Dana okazała się najgorszą jak do tej pory i przysięgam, że umrę jeśli to stanie się jeszcze raz. Zgwałcił mnie dotkliwie. Zwyzywał, uświadomił, że jestem dziwką i pobił. Pobił mnie do nie przytomności.

Znowu moje żebra były w opłakanym stanie. Nie mogłam się podnieść bo ból rozchodził się po całym ciele. Moja twarz nie przypominała twarzy. Miałam podbite oko, siny policzek, rozciętą wargę i liczne siniaki. Siniaki miałam na całym ciele i bolała mnie głowa od ciągnięcia za włosy.

Dan by nie pobił mnie tak mocno, ale nie był sam. Było z nim dwóch kolesi, którzy na wszystko patrzyli i śmiali się jakby oglądali komedię. Dla mnie to nie była komedia. Dla mnie to był horror.

Nawet nie chciałam wiedzieć co się działo jak byłam nieprzytomna.

Do domu doszłam ledwo. Ludzie mijający mnie patrzyli jakby zobaczyli ducha. Nikt mi nie pomógł.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam już takiego życia. Przerosło mnie wszystko.

Ostatkiem sił podniosłam się z łóżka łkając żałośnie i płacząc z bólu. Wzięłam to na co już tylko miałam ochotę.

Po dużej dawce dragów poczułam się lepiej. Lepiej psychicznie. Ułożyłam się na plecach wpatrując w sufit. Nie wiem ile tak leżałam. Tylko w takiej pozycji znosiłam ból.

Byłam głodna. Nie pamiętałam nawet kiedy ostatni raz jadłam. Nie miałam sił się podnieść i zrobić coś do jedzenia. Próbowałam zasnąć, ale po takiej dawce nie mogłam. Wzięłam telefon ze stolika nocnego i po kilku minutowym zastanowieniu napisałam wiadomość.

Ja: Przyjdziesz do mnie?

Wysłałam wiadomość i czekałam. Nie wiedziałam, czy dobrze robiłam pisząc do niego. Nie wiedziałam czy nawet odpisze.
Odpisał.

Justin: Jest po północy. Coś się stało?

Faktycznie. Było już późno a ja nawet nie wiedziałam, że aż tak. Mimo wszystko to jedyna osoba, która mogła tu być i jedyna osoba, która chciałam żeby tu była.

Ja: Przepraszam, myślałam że jest wcześniej.

Justin: Coś się stało?

Miałam wrażenie, że on naprawdę się o mnie martwił. Chciałam żeby tu był.

Ja: Nie chcę być sama.

Nie odpisywał, długo. Czego ja się spodziewałam, że na moje zawołanie przyjdzie i posiedzi ze mną jak z dzieckiem?

Znowu poleciały mi łzy. Byłam słaba, załamana i sama. Z mojego szlochu wyrwał mnie dźwięk komórki.

Justin: Za 10 minut będę. 

Ja: Drzwi otwarte.

Przyjdzie. On naprawdę do mnie przyjdzie. Poczułam się lepiej z tą myślą i czekałam. Jak dla mnie w nieskończoność. Czas dłużył mi się. Leciał zbyt wolno.

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Na początku się przestraszyłam, ale zaraz przypomniałam sobie na kogo czekam, a ten ktoś stanął chwilę później w drzwiach sypialni.

Był zmęczony jakby biegł. Miał na sobie znoszone jeansy i białą bluzę z kapturem nałożonym na głowie, który ściągnął jak tylko mnie zobaczył.

- Boże, co Ci się stało? - rozszerzył oczy i szybkim krokiem do mnie podszedł oglądając moją twarz.
No tak, nie przygotowałam sobie żadnej historyjki a prawdy nie mogłam mu powiedzieć. Co by o mnie pomyślał.

- Um.. ktoś mnie napadł. - po gratulowałam sobie w myślach tego idiotycznego kłamstwa.

Nie uwierzył, widziałam to po nim. Nie umiałam kłamać.

- Żartujesz? Musisz jechać do szpitala! Zgłosić to na policję! - podniósł głos i odkrył kołdrę.

Bluzkę miałam podwiniętą do piersi i leżałam w samych majtkach. Jak zobaczył moje ciało, skrzywił się i nakrył z powrotem kołdrą. Brzydził się.

- Nic mi nie jest. - kolejne genialne kłamstwo.

- Właśnie widzę. - prychnął.

Usiadł na skraju łóżka i odgarnął mi włosy z twarzy przyglądając się siniakom.

- Co się stało? - spytał. - Tak na prawdę. - dodał po chwili.

- Już mówiłam. Daj spokój.

Wstał z łóżka i wyszedł z sypialni. Myślałam, że sobie poszedł. No bo po co miał niby ze mną być. Zaprzeczałam sama sobie.

Po chwili jednak przyszedł a w rękach trzymał miskę z wodą. Co on zamierzał?

- Pozwól zmyć z Ciebie zaschniętą krew. - szepnął i odłożył miskę na podłogę obok łóżka.

Nie odezwałam się tylko skinęłam głową. Odkrył znowu kołdrę, przyjrzał mi się i zobaczyłam na jego twarzy smutek. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Zaczął obmywać mi twarz. Nie widziałam się w lustrze, jedynie czułam jak wyglądam i sądząc po jego minie było gorzej niż myślałam.

- Opowiesz mi o tym? - przejechał namoczoną szmatką po moich wargach, które były rozcięte. Tam musiała być krew.

Pokręciłam przecząco głową i zamknęłam oczy bo czułam, że zaraz polecą mi łzy.

- W porządku. - namoczył szmatkę ponownie w wodzie. - Teraz umyję Ci brzuch i nogi, dobrze?

Skinęłam głową. Tam też miałam krew? Wydawało mi się, że tylko siniaki.

- Wiesz, że możesz mieć wewnętrzne obrażenia? To nie wygląda dobrze. - zaczął myć mi brzuch a mnie aż skręcało i ledwo powstrzymywałam się przed tym aby go nie uderzyć. Wiem, że chciał dobrze, ale to za bardzo bolało.

Skrzywiłam się co chyba zauważył bo od razy przeniósł się na nogi. Tam tak nie bolało, więc szybko sobie z tym poradził.

- Już. - przykrył mnie i pocałował w czoło. Ten gest znaczył dla mnie bardzo dużo.

- Dziękuję. - szepnęłam a on uśmiechnął się tylko.

- Jesteś głodna? - o tak, nawet nie wiesz jak.

- Trochę. - skłamałam.

- Zaraz coś zrobię. Za chwilę wracam. - zabrał miskę i wyszedł.

Zostałam znowu sama, ale tym razem się nie bałam. Wiedziałam, że on przyjdzie do mnie.
Leżałam i czekałam. Słyszałam jakby z kimś rozmawiał,chyba przez telefon ale nie mogłam wychwycić ani jednego słowa.

Po dłuższej chwili wrócił z talerzem w ręku i współczującym uśmiechem. Nie chcę żeby mi współczuł. Zasłużyłam na to.

- Proszę. Może i jest późno, ale taki stek doda Ci trochę energii. - wyczułam piękny zapach mięsa i nie mogłam się doczekać aż go skosztuję. - Pomóc ci?

- Nie, dam sobie radę. - podniosłam się do pozycji siedzącej z grymasem na twarzy. Justin podłożył mi pod plecy poduszkę i położył talerz na kolanach.

Zaczęłam jeść i był tak dobry, że nie zorientowałam się nawet kiedy skończyłam.

- Bardzo dobre. - powiedziałam kiedy zabrał ode mnie talerz.

- Widziałem. Kiedy ostatnio jadłaś? - spytał.

- Dzisiaj. - kolejne kłamstwo.

Zamknął na chwilę oczy, po chwili je otwierając i spoglądając na mnie z uniesioną brwią. Wiedział, że kłamię, ale nie miałam zamiaru się przyznawać, że nie pamiętam.

- Brałaś. - dodał po chwili.

- Co? - zdziwiłam się bo nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Jesteś naćpana.

Oczywiście, że byłam. Jak miałam inaczej poradzić sobie z tą sytuacją?
Nie odpowiedziałam, tym razem kłamać nie będę.

- Umówiliśmy się na coś, pamiętasz? - warknął. Och, super jeszcze się pokłóćmy. Tylko tego mi brakuje.

- Tak, przepraszam, złamałam warunek. Jutro się wyniosę. - odpowiedziałam tak samo zła.

- Nie! - krzyknął. - Zostaniesz tutaj, po prostu nie rób tego więcej.

Zaczęłam wyciągać poduszkę z pod pleców, aby się czymś zająć i mu nie odpowiadać, ale to się okazało trudniejsze niż myślałam. Znów przeszył mnie ból. Zauważył to i szybko mi pomógł.
Ułożyłam się wygodnie i wpatrywałam w jego oczy.

Trochę niezręczna sytuacja i on to też zauważył. Siedział na łóżku obok gdzie ja leżałam i nic nie mówił.

- Nie zrobię. - chcę żebym przestała? W porządku i tak mam już tylko na jakieś dwa razy. Zostanę bez niczego więc nie mam nawet wyjścia.

- Czego? - zmarszczył brwi.

- Przestanę brać.

Uśmiechnął się i pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku, który nie był tak obolały jak drugi. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się jego dotykiem. Chciałam, żeby ta chwila trwała wieczność. Tak mi było dobrze.

- Chcesz żebym został? - zapytał nie odrywając dłoni od mojego policzka. Skinęłam głową i wskazałam na łóżko. - Chcesz żebym się położył z tobą?

- Tak. - próbowałam się podsunąć, ale mnie przytrzymał i się uśmiechnął.

Zdjął bluzę, zostając w czarnym podkoszulku i jeansach. Wszedł do łóżka i ułożył się delikatnie obok mnie. Nie odzywaliśmy się, było przyjemnie, ale wolałam jak mnie dotykał.

Odwróciłam głowę w jego stronę i zauważyłam, że leży na boku i mi się przygląda.
Zamknęłam oczy i spokojna w jego obecności po jakimś czasie zasnęłam.

...


Zbudził mnie leciutki dotyk na twarzy. Na czole, powiekach, policzkach, nosie i wargach. Nie bolało mnie to. Dotyk był tak lekki i tak przyjemny, że nie chciałam żeby się kończył.

Zamrugałam oczami i po chwili je otworzyłam. Ujrzałam Justina, który przyglądał się miejscu które gładził dłonią. Gdy zauważył, że nie śpię i mu się przyglądam szybko zabrał rękę.

- Nie przestawaj. - mruknęłam sennie i zamknęłam oczy. Powrócił ręką znów na usta, które rozchyliłam po chwili. - Nigdy nie byłam dotykana z taką lekkością.

Nie jestem pewna czemu to powiedziałam. Może przez to że byłam zaspana, albo dlatego że chciałam aby to wiedział.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak się uśmiecha a po chwili całuje mnie w nos, przytrzymując usta w tym miejscu trochę dłużej.


_____________________________________________________

W końcu udało mi się napisać ten rozdział! Nie wyszedł zbyt dobrze, ale wydaje mi się że najgorzej też nie ;)
Co sądzicie?

2 komentarze:

  1. Według mnie ten rozdział jest przepełniony emocjami. Bardzo mi się podoba :) Życzę weny. @newyorkismy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ;) dziękuję;)

      Usuń

Zabraniam kopiowania treści bloga!