wtorek, 11 listopada 2014

10. Witaj w domu.

W przypadku pytań zapraszam:

_____________________________________________________________________________

~~ 12 lat wcześniej ~~ Viviene w wieku 5 lat

Siedzę w jadalni w samym kącie. Macham nogami, które nie dostają do podłogi. Przede mną stoi talerz z czymś co bardzo śmierdzi. Jestem głodna i boli mnie brzuch, ale jedzenie jest zbyt obrzydliwe, abym mogła je przełknąć.

Grzebię widelcem w tym czymś a wokół słyszę głosy i śmiechy. Wszyscy jedzą, rozmawiają i miło spędzają czas. Przy moim stoliku siedzą inne dziewczynki, ale nie lubią mnie. Czasem patrzą w moją stronę i się śmieją zakrywając usta.

- Cześć słoneczko. - słyszę koło swojego ucha.

Spoglądam w stronę głosu i widzę Chrisa i tego chłopaka co zawsze z nim jest. Nigdy nie powiedział jak się nazywa, ale kiedyś słyszałam jak Chris go nazywał Mini, ale takiego imienia nie ma? Czy jest?

Nie odpowiadam mu, udaję że dalej jem, choć tylko bawię się widelcem.

- Nie odzywasz się do mnie? - kiwam głową na nie. Nie chcę z nimi rozmawiać. To nigdy nie kończy się dobrze. - Jesteś taka słodka. Wiesz, że nie robimy Ci krzywdy prawda? - znów kiwam głową, tym razem na tak. Skoro tak mówią to tak jest, prawda?

- Chodź, pobawimy się. - łapię mnie za rączkę, tą która jest wolna, na moim kolanie.

- Jem. - chcę się wyrwać, ale on już ciągnie mnie z krzesła.

Upadam na kolana, bo krzesło jest wysokie a on za mocno mnie pociągnął.

- Och słoneczko, jesteś taka niezdarna. - kuca, łapie mnie pod pachy i podnosi. Otrzepuje moje kolana i pupę, chociaż na nią nie upadłam. Uśmiecha się i wstaje, znów łapiąc mnie za rękę. 

Kierujemy się do wyjścia z jadalni, ale nie skręcamy do mojego pokoju. Idziemy tam gdzie zwykle. Do pokoju, który jest  przeznaczony na stare rzeczy. Nie ma okien, jest tu tylko jedna lampka i prawie nic nie widać.

Chris sadza mnie na biurku, które stoi pod jedną ze ścian i uśmiecha się. Bierze krzesło i siada na przeciwko mnie. Odpala papierosa i dmucha we mnie dymem. Kaszlę i zakrywam buzię. Nienawidzę tego zapachu.

Wstaje, zdejmuje mi bluzkę i rozsuwa nogi. Mam na sobie szerokie spodenki. Są za duże na mnie i noszę je odkąd zrobiło się ciepło na dworze.

Znów siada i patrzy. Ten chłopak co z nim przyszedł stoi pod lekko uchylonymi drzwiami. Zawsze tam stoi. Widzę jak Chris rozpina spodnie i zamykam oczy. Nie wiem co on robi, nigdy nie patrzę.
Zawsze wtedy brzydko mówi i głośno i szybko oddycha.

- Jak krzykniesz to dostaniesz karę, pamiętasz? - mówi niewyraźnie. Kiwam głową i chwilę później czuję na biodrze okropne pieczenie. Mocniej zaciskam oczy i zęby. Próbuję nie krzyczeć, ale jęk ucieka z moich ust mimo wszystko, to bardzo boli.

- Lubię widzieć Cię taką. - ale jaką? Czuję, że stoi nade mną i szybko oddycha. Coś się rusza, ale nie otwieram oczu.

Znów czuję mocne pieczenie, ale tym razem w dole kręgosłupa. Płaczę i szlocham, ale robię to jak najciszej umiem. Nie chcę mieć kary.

- Tak. - słyszę i czuję jak całuje mnie w czoło. Już koniec. Jak Chris mówi ''tak'' i całuje mnie w czoło, jest koniec.

- Podnieś ręce. - robię co mówi, a on nakłada moją bluzkę i złącza nogi. Czuję jak materiał koszulki ociera się o moje bolące miejsca i płaczę bardziej. 

Zsadza mnie z biurka i otwieram oczy. Wyprowadza mnie z tego pokoju i idziemy do jadalni. 

- Lubie się z tobą bawić. - mówi i się uśmiecha.

Ale dla mnie to nie jest zabawa. Nie mówię tego głośno.


~~~~


Usiadłam gwałtownie z szybkim oddechem i złapałam się za głowę. Nienawidzę budzić się przez te sny. Nie, to nie są sny. To wspomnienia. Całe moje życie jest przerażającym wspomnieniem. 

Wstałam z łóżka i szybkim krokiem ruszyłam do kuchni zapalić. To ciekawe. Nienawidziłam tego zapachu, nienawidzę go do dzisiaj a papierosy to jedna z kilku rzeczy bez których nie umiałabym sobie poradzić. 

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 10:34. Ruszyłam do łazienki, po drodze zrzucając z siebie ubrania. Napuściłam wodę do wanny i jak prawie zawsze stanęłam przez lustrem spoglądając na dziewczynę przede mną. Jej ciało było zniszczone, podobnie jak dusza. Chciałam zobaczyć moje plecy, ale nie miałam odwagi. Odwróciłam wzrok i weszłam do wanny.

Udało mi się zrelaksować jakiś czas i wykonałam wszystkie czynności. Naga weszłam do pokoju i ubrałam się. Zobaczyłam torbę pod szafą i przypomniałam sobie, że muszę się wyprowadzić. Nie miałam gdzie, choć co prawda Justin wczoraj mi zaproponował jakieś mieszkanie, ale nie mogę go przyjąć bezinteresownie.

Usłyszałam pukanie do drzwi i ruszyłam otworzyć.

Justin?

- Jeszcze nie gotowa? - spytał nie witając się i wchodząc do mieszkania. Jasne, wchodź.

- Gdzie? - zmarszczyłam brwi.

- Pisałem wczoraj, że będę po ciebie po 12. - rozsiadł się na kanapie i uśmiechnął.

- Wczoraj? - zdziwiłam się.

- Właściwie to dzisiaj. W nocy, albo nad ranem. Jak wolisz. - mrugnął.

- Dzisiaj? - zdziwiłam się jeszcze bardziej.

- Nie pamiętasz. - stwierdził. - Cóż, szkoda. Trochę się dowiedziałem.

Złapałam od razu za komórkę i weszłam w skrzynkę nadawczą.

''Bo myślę o tym czego nie zdążyliśmy zrobić.''

''Ściągnąć Ci ubrania?''

''Żebyś ty ściągnął moje''

Nie, proszę nie. Na prawdę ja to pisałam? O 2:43. Co jest do cholery ze mną nie tak.

Stałam tak z otwartymi ustami i nie dowierzałam. Nie pamiętałam tego. Pamiętałam tylko, że wzięłam działkę. Okej, sporą działkę, a potem pamiętam sen. Skrzywiłam się od razu na to wspomnienie.

- Mogłeś to zignorować. - odezwałam się w końcu.

- Jak mogłem zignorować fakt, że kobieta ma ochotę mnie rozebrać? - roześmiał się a mi zrobiło się głupio.

Jak zwykle, wyszłam na kretynkę.

Zdenerwowałam się, rzuciłam telefon na stół i poszłam do kuchni. Odpaliłam papierosa i przypomniało mi się, że prawie tak samo było wczoraj.

- Pomóc Ci się pakować? - usłyszałam za sobą.

- Czemu to robisz? 

- Co? Chcę Ci pomóc? - odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. - Mam dobre serce. - puścił mi oczko.

Przewróciłam oczami.

- Nie musisz tego robić. - zagasiłam papierosa i wstałam.

- Chcę. - uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoju. - Od czego zaczynamy?

- Przypomnij mi co chcesz za to?

- Powiem Ci na miejscu. - otworzył drzwi i uniósł brwi. - Więc, jesteś spakowana czy nie?

- Można tak powiedzieć. - kiwnęłam głową w stronę torby obok niego.

- To wszystko co masz? - czego jest tym tak zdziwiony?

- Jeszcze kilka rzeczy w komodzie, łazience i kuchni. - właściwie w komodzie było moje jedyne zdjęcie, bielizna i woreczek z dragami. W łazience miałam połowę żelu pod prysznic, maszynkę do golenia, ręcznik i zużyty szampon. A w kuchni tylko papierosy należały do mnie. 

Wow, całe moje życie mieści się w maleńkiej torbie.

- Okej, zajmę się komodą. - puścił mi oczko i się chytrze uśmiechnął. O nie.

- Nie. - wyrwało mi się zbyt szybko. - To znaczy, idź do łazienki.

Nie chodziło mi o to, że w komodzie jest bielizna, tylko dragi. On może sobie myśleć, że chodzi o bieliznę. Zaśmiał się i wyszedł a ja w tym czasie podbiegłam do komody i schowałam woreczek do stanika. Bieliznę do torby a zdjęcie zostawiłam. Przyglądałam się mu. Nie wiedziałam, czy wziąć je ze sobą czy zostawić. 

- Nie bierzesz go? - Justin stanął za mną i również przyglądał się zdjęciu.

Wzięłam papier w ręce i spojrzałam na dziewczynkę. Zero w niej życia, szczęścia, radości, miłości i chęci do czegokolwiek. Pusty wyraz twarzy, zupełnie jak dzisiaj.

- Um.. Biorę. - odchrząknęłam i rzuciłam do torby. 

Spojrzałam na Justina, który wyciągnął rękę w moją stronę a w drugą wziął torbę. Chwyciłam jego rękę i nałożyliśmy buty. Zdjęłam kurtkę z wieszaka i nie odwracając się wyszłam. Nie fatygowałam się z zamknięciem na klucz. Chyba Justin to zrobił, bo usłyszałam charakterystyczny dźwięk.

Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy przed siebie.

- Jadłaś coś? - chłopak odwrócił na chwilę wzrok od jezdni, patrząc na mnie. Pokręciłam przecząco głową. - Wstąpimy po drodze.

Po ok 20 minutach byliśmy w niewielkiej restauracji. Szatyn zamówił dwie kawy i naleśniki za które zapłacił.

~~~

Zaparkowaliśmy na parkingu na Manor Drive. Nigdy tu nie byłam, ale jestem pewna, że dzielnica do najtańszych nie należy. Nie wychodziłam z samochodu. Chciałam pomyśleć, ale mi się nie udało, bo przerwał mi dzwoniący telefon.

Podskoczyłam na siedzeniu i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Skrzywiłam się widząc kto dzwoni.

- Wszystko w porządku? - zapytał Justin.

- Zaraz się okaże. - wskazałam telefon i odebrałam.

- Witaj Vivienne. - usłyszałam po drugiej stronie głos, przez który miałam ochotę coś wciągnąć.

- Możesz przejść do sedna. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Dzwonię spytać jak sobie radzisz. - ona sobie chyba żartuje.

- Żeby Cię to jeszcze interesowało. Nie musisz się martwić, wyprowadziłam się. Masz mnie z głowy. - rozłączyłam się i na prawdę byłam w kiepskim stanie.

- Kto to? - Justin wyrwał mnie za zamyślenia.

- Nikt ważny. - unikałam tego tematu jak się da, ale wiem że w końcu będę musiała powiedzieć mu czemu mieszkałam sama w wieku 17 lat i czemu zostałam wyrzucona.

- Gotowa obejrzeć nowe mieszkanie? - poklepał mnie po kolanie.

- Jesteś pewien, że mogę się tam zatrzymać? - nie mogę tak po porostu wprowadzić się tam.

- Idziemy. - wyszedł z samochodu i podszedł do mojej strony. Otworzył drzwi i podał mi rękę. Jaki dżentelmen. Złączyłam nasze dłonie i wysiadłam.

Ruszyliśmy w stronę budynku. Chłopak pilotem zamknął samochód i mocniej ścisnął moją dłoń jakby chciał przekazać mi, że nie mam się czym denerwować.

- Odwdzięczysz mi się buziakiem. - pocałował moją dłoń, którą trzymał w swojej i uśmiechnął się do mnie. Nikt nigdy nie pocałował mnie w dłoń z taką czułością. 

Mieszkanie mieściło się na parterze. Szatyn otworzył drzwi i przepuścił mnie w drzwiach. 
Stanęłam i otworzyłam usta. Wydawało mi się, że śnię. Mieszkanie było jasne i nowoczesne. Zupełnie nie przypominające poprzedniego. Weszłam dalej i się rozejrzałam.

Na przeciwko drzwi wejściowych były drzwi prowadzące do łazienki, w której była kabina prysznicowa, mieszcząca chyba z 5 osób, tak na marginesie. Umywalka z lustrem na całej ścianie, ubikacja w kącie i pralka po drugiej stronie.

Na lewo od drzwi wejściowych była sypialnia. Nie wielka, ale też robiła wrażenie. Urządzona na ciemno. Panele i meble z ciemnego drewna i brązowe dodatki.

Na prawo od drzwi wejściowych znajdował się salon z kuchnią, która była oddzielona wielkim blatem. W salonie po za dużym oknem i drzwiami na taras (ze względu na to, że mieszkanie było na parterze) była narożna kremowa kanapa, biały stolik, białe ściany i komoda z czarnymi dodatkami. Nad komodą wisiał telewizor plazmowy.

- Wow. - udało mi się wykrztusić. 

Nawet nie zauważyłam kiedy Justin wyszedł po moją torbę do samochodu i wrócił. Byłam zachwycona tym mieszkaniem, ale  nie mogłam tu zostać.

- Nikt tu nie mieszka? - dalej się rozglądałam.

- Ty tu mieszkasz. - pomachał kluczami i położył je na blacie kuchennym. - Witaj w domu. 

Podszedł do mnie i chwycił mnie w talii.

- Tylko miesiąc. Obiecuję, że do tego czasu coś znajdę i się wyniosę. - zaczęłam gadać jak nigdy dotąd, ale chyba chłopak nie chciał mnie słuchać po złączył nasze usta w krótkim pocałunku.

- Spokojnie. Mieszkanie jest opłacone do końca roku, więc i tak by stało puste, więc chociaż trochę niech będzie używane.

- Jest twoje? - spytałam zarzucając mu ręce na szyję.

- Powiedzmy. - pocałował mnie w czoło.

- Czemu to robisz? - uśmiechnęłam się lekko.

- Nie mogłem pozwolić żebyś znalazła się na ulicy. - szepnął tuląc mnie mocniej.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej

- Masz piękny uśmiech. - zdjął rękę z mojej talii i musnął kciukiem mój policzek. - Zdecydowanie za rzadko to robisz bo nawet nie potrafię zapamiętać jak wtedy wyglądasz.

To wyznanie spowodowało, że mój uśmiech znikł chociaż powinien się powiększyć.

- Jakie są warunki? - musiałam wiedzieć. O coś musi chodzić.

- Już mówiłem. - trącił mój nos palcem. - Przestajesz ćpać.

Puścił mnie i ruszył w kierunku wyjścia.

Mam przestań tak po prostu ćpać? Chyba sobie żartuje ze mnie. Wcale nie musi wiedzieć, że i tak będę to robić. Postanowiłam zbagatelizować jego słowa.

- Nie zostaniesz? - krzyknęłam za nim.

- A chcesz, żebym został?

Wzruszam ramionami. Uśmiechnął się, odwiesił kurtę, którą wcześniej zdjął z wieszaka i ruszył w moim kierunku.

Witaj w domu, Vivien.

__________________________________________________________________

Rozdział mi się za bardzo nie podoba. Myślę, że wyszło mi jedynie wspomnienie i z niego jestem zadowolona. Co do reszty to..  mam nadzieje, że kolejne będą lepsze.
Co sądzicie? ;)

7 komentarzy:

  1. Moim zdaniem rozdział świetny jak i opowiaadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Dla mnie każdy z rozdziałów jest wspaniały bo poprostu uwielbiam Twoje opowiadanie :) Zaczyna się robić ciekawie. @newyorkismy

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Dla mnie każdy z rozdziałów jest wspaniały bo poprostu uwielbiam Twoje opowiadanie :) Zaczyna się robić ciekawie. @newyorkismy

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny, jak każdy inny! z cierpliwością czekam na następny.
    życzę weny! 💞
    xx
    @whtshatninkid

    OdpowiedzUsuń

Zabraniam kopiowania treści bloga!